"
To było to. Nadszedł czas by ojciec otworzył się i przedstawił swoja
wersję historii Dean, wersję, która była przeciwieństwem
zmitologizowanej plotki krążącej w narodzie. Zaczął więc mówić. Mówił i
mówił bez przerwy, aż do ósmej rano. I jeśli oddychał w trakcie
opowiadania, nie słyszałem i nie widziałem tego, ale z pewnością czułem.
Gdy skończył miałem wrażenie, że odbyłem podróż przez głowę mojego ojca
i wyszedłem z niej jakiś zmniejszony, mniej pewny własnej tożsamości.
Myślę, że lepiej byłoby, gdybyście usłyszeli to sami - słowa, które mi
przekazał, a które później stały się moimi własnymi słowami, słowami,
których nigdy nie zapomniałem. W ten sposób poznacie dwie osoby za cenę
jednej. Usłyszycie to tak, jak ja usłyszałem. Tylko w części jako
kronikę życia Terry`ego Deana. A głównie jako historię niezwykłego
dzieciństwa i choroby mojego ojca, bliskości śmierci, mistycznych wizji,
ostracyzmu i mizantropii, po których następowało dojrzewanie w
odrzuceniu, niesława, przemoc, ból i śmierć."
Teraz zaczyna się opowieść - zdanie relacji z życia, podsumowanie zasług, osiągnięć i przewin. Ojciec-brat-syn. Skomplikowana i burzliwa przeszłość, góra nie do pokonania, nawet Syzyf wolałby własny głaz.
Autor przedstawia skomplikowane relacje w rodzinie i nie tylko, przy
czym jego bohaterowie to postaci o nietuzinkowej, często wręcz
pokręconej osobowości. Ich pomysły na życie, trudności z jakimi
przychodzi im się borykać toną w absurdzie i chaosie, a jednak autor
przemyca w tym wszystkim sporo mądrości życiowej i filozoficznych
rozważań.
Toltz toczy rewelacyjną opowieść, każdą z wersji opowiada żywo z nutą
cwaniactwa. Strzela czarnym humorem jak z pistolecika, błyska przekorą i
ironią prosto w oczy czytelnika. Co rusz funduje filozoficzne
roztrząsanie przypadków i niebanalny popis życiowej mądrości, takiej
zwyczajnej, kąśliwej, celnej i paskudnie niepoprawnej politycznie i
religijnie. Wgryzł się w psychologiczne portrety bohaterów, dając nam
wyrazistych i bezkompromisowych outsiderów, systemowych buntowników i
domorosłych filozofów, którzy sami siebie zapędzają w róg. Prezentując
ich dość oszołamiające i nieprawdopodobne przygody, stawia istotne
pytania o to, co kształtuje człowieka, co wywiera na niego i jego wybory
największy wpływ, czy tylko geny i doświadczenia atentatów, jak bardzo
otoczenie potrafi nieświadomie wyrządzić krzywdę. To również są
niewybredne uwagi pod adresem mediów, modnych ideologii i trendów, tego
wszystkiego, co czasami zbyt łatwo odbiera jednostce prawo do
samostanowienia, do bycia sobą, co na nim żeruje zamiast ubogacać.
Na początku byłam nieco przytłoczona - ponad 500 stron zapisanych
drobnym maczkiem, częste przystanki, podróż zdawała się ciągnąć w
nieskończoność. Jednak nie sposób z niej zwyczajnie zrezygnować. Lektura
wymagająca wiele i dająca jeszcze więcej.
Odprysk Całości - to książka, podczas czytania której
większość stron musisz przeczytać po dwa razy, żeby zrozumieć co autor
miał na myśli, ale kiedy dochodzisz do ostatniej strony, masz ogromną
satysfakcję z przeczytania czegoś naprawdę dobrego.
Komentarze
Prześlij komentarz